12 czerwiec
Michalkowo...Dzień pierwszy...
Ufff...
Co to za szalony dzień...
Rankiem zajęcia z Ciocia Joasia i terapia ręki a więc praca nad koordynacja głowa-reka ..
Uparciuch prawa ręka nie chciała współpracować ale z każdym dniem będzie lepiej bo z Ciocia to się dopiero wiecie- poznajmy...
15 minuta przerwy na szybkie jedzonko i...
w obroty wzięła mnie ciocia Dorota a ona wie co tygryski lubią najbardziej...
Terapia wzroku więc praca nam moimi oczyskami paczyskami ....
I brykanko...
Na koniec zabawa która pamiętałem z ostatniego turnusiki i do współpracy nie trzeba było mnie długo zachęcać...
15 minut przerwy na kolejne jedzonko i 2.5 h rehabilitacji ruchowej z Ciocia Ania...
Czasem oczyska już mi się zamykały, czasem wręcz uciekały w krainę wiecznych łowów ale wytrwałem do końca...
4.5 h pracy i...
Padłem jak mucha ( razem z tatuśiem drzemka poobiadowa)
...
Niektórzy uważają że taki turnus to dla mnie wczasy -nic takiego...
To ciężka praca i to taka praca na największych obrotach aby jak najwięcej wycisnąć z mojego chorego ciałka...
Dużo bym chciał ale ograniczenia są...
I zawsze będą...
Muszę tylko walczyć aby żyć bez bólu...
Bólu który niestety towarzyszy mi całe życie i będzie towarzyszył...
Jednak jestem dzieckiem które chce żyć i bawić się..
Nie zagram nigdy w piłkę
nie będę biegał
Ale pokaże Wam że życie jest piękne mimo tyłu ograniczeń...
...
Ale się rozpisałem...
Uciekam odpoczywać bo jutro jeszcze więcej zajęć...
Buziaki w nosalki pa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz